Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Co się stało z moją klasą? Justyna Grzybowska-Trzesz została fotografką (ZDJĘCIA)

Justyna Orlik
Justyna Orlik
Na zdjęciu Justyna ze swoją córką Zuzią
Na zdjęciu Justyna ze swoją córką Zuzią Elżbieta Przybyła-Szpakowska/Justyna Grzybowska-Trzeszcz
Czym zajmują się trzydziestoparolatkowie? Jakie mają wspomnienia ze szkoły i jak wygląda ich życie zawodowe oraz prywatne? Zapraszam Was na spotkanie z Justyną, z którą przez jakiś czas dzieliłam wspólną ławkę w szkole.

Justyna Grzybowska-Trzeszcz na stałe mieszka w Zielonej Górze. Jest mamą Zuzi i Jasia. Zawodowo zajmuje się fotografią i ma na koncie międzynarodowe wyróżnienia, choć niespecjalnie chce się tym chwalić. Nie kolekcjonuje medali i jak sama przyznaje ma szczęście do ludzi. To oni pomagają rozwijać jej skrzydła.

Kim chciałaś zostać, kiedy byłaś dzieckiem?

Aktorką. Nie próbowałam nigdy zdawać do szkoły teatralnej, a moje marzenia prysły po maturze... a może nawet chwilę wcześniej. Niestety albo "stety" moja rodzina wyperswadowała mi ten pomysł. Tłumaczono mi, że to nie jest dobry zawód na przyszłość, a w aktorstwie udaje się tylko nielicznym i warto byłoby zdobyć jakiś porządny fach.

Co wybrałaś?

Zdecydowałam się na studia ekonomiczne ku zaskoczeniu moich nauczycieli w szkole, bo zawsze byłam humanistką, a to jednak jest kierunek ścisły. Wybrałam zarządzanie w Zielonej Górze, ale to, co robię teraz nie jest w ogóle związane z kierunkiem studiów. Jestem jednak bardzo zadowolona, że moje życie potoczyło się tak, jak się potoczyło i że jestem tu, gdzie jestem.

To znaczy, że wybrałaś studia, które miały być przyszłościowe, a straciłaś tam czas?

Nie, nie. Zaraz po zakończeniu studiów zaczęłam pracę w zawodzie. Była kierownikiem w Telekomunikacji Polskiej, potem w Orange. Zajmowałam się też sprzedażą, ale okazało się, że to nie jest dla mnie i że artystyczna dusza przejęła kontrolę nad moją ścieżką zawodową, ale wyciągnęłam z tych doświadczeń wiele plusów. Przede wszystkim dziś jestem świadoma tego, czego chcę od życia, a czego na pewno nie chcę.

Kiedy zdecydowałaś się na to, że zajmiesz się fotografią?

Tak naprawdę zdjęcia robiłam od zawsze. Najpierw koleżankom, a w trakcie studiów dostałam od mojego męża pierwszy aparat. Profesjonalnie fotografią zaczęłam zajmować się po urodzeniu pierwszego dziecka, mojej Zuźki.

Jakimi osiągnięciami w tej sferze możesz się pochwalić?

Przede wszystkim wspaniałym gronem stałych klientów. Mam ogromne szczęście do ludzi i nie będę się rozwodzić na temat wyróżnień, choć było ich kilka...

Możesz to zrobić, śmiało!

(Śmiech) Nie jest to takie istotne. Nie kolekcjonuję medali. Zdobyłam kilka międzynarodowych wyróżnień, m.in za fotografię dziecięcą plenerową, ale zdecydowanie to, że mogę robić to, co kocham i z tego przeżyć, to mój największy sukces. Nie czuję, że pracuję i to jest szczęście absolutne dla mnie.

Gdybyś mogła odwrócić czas, to chciałabyś zostać aktorką czy wolałabyś fotografką?

Fotografką, bo lubię swoje życie i pracę. Myślę, że nie byłabym dobrą aktorką, bo to wymaga ciężkiej pracy, bycia upartym, a porażki zniechęciłyby mnie. Mogłabym być nieszczęśliwa, będąc sławną aktorką.

A prywatnie?

Gdybym była aktorką nie poznałabym swojego wspaniałego męża i nie miałabym wspaniałych dzieci. Wszystko miało być tak, jak jest. Ścieżka, którą poszłam była idealną, a ja jestem na swoim miejscu.

Na co dzień mieszkasz w Zielonej Górze. Czy wróciłabyś do Zgorzelca?

Był taki moment, w którym bardzo chciałam. Wszystko zmieniło się po urodzeniu dzieci. Często jestem w Zgorzelcu i z przykrością stwierdzam, że jeśli chodzi o dorastanie, to nie jest to łatwe miejsce. Brakuje atrakcji, miejsc, w których dzieci mogą się rozwijać. Duże miasto daje im dużo większe możliwości.

Opowiedz mi o swoim najszczęśliwszym wspomnieniu ze szkoły

Mam wiele fajnych wspomnień. Bardzo dobrze wspominam Elżbietę Kopij, która była moją nauczycielką od polskiego w liceum. Wywarła ogromny wpływ na moją przyszłość, choć pewnie w ogóle nie zdaje sobie z tego sprawy. Bardzo lubiłam jej wiarę we mnie i w moje możliwości. Pchała mnie do rozwoju. Wysyłała mnie na konkursy recytatorskie, lubiła moją prozę... bo były takie czasy, kiedy pisałam. Było mi bardzo ciepło na sercu, kiedy okazywała mi swoje zainteresowanie, a ja nie byłam tylko kolejnym uczniem w ławce, tylko człowiekiem z jakąś przyszłością. Na uwagę zasługuje też Izabela Potrzebowska-Kniaziuk, moja pani od geografii, dzięki której poszłam na zarządzanie.

A jakie są Twoje najbardziej traumatyczne wspomnienia ze szkoły, bo przecież każdy z nas jakieś ma...

To na pewno okres gimnazjum i gnębienie przez bardziej popularne koleżanki, ich docinki... Było to nieprzyjemne i gdybym mogła wrócić do tamtych czasów, to powiedziałabym koleżankom, co myślę na ten temat.

Co poradziłabyś młodym dzieciakom, które zaczynają naukę w szkole średniej?

Po pierwsze powiedziałabym im, że to wspaniały czas i żeby wyniosły z niego jak najwięcej. Gdybym mogła to na chwilę wskoczyłabym w ich buty. Że przyjaźnie, które zawiążą się na tym etapie życia prawdopodobnie będą z nimi przez długie lata. Że nauka jest ważna, ale nie najważniejsza i że warto rozwijać swoje pasje oraz podążać za głosem serca przy dokonywaniu tych małych i dużych wyborów. I żeby się dobrze bawili, bo jest to czas przeznaczony również na zabawę.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Co się stało z moją klasą? Justyna Grzybowska-Trzesz została fotografką (ZDJĘCIA) - Zgorzelec Nasze Miasto

Wróć na goerlitz.naszemiasto.pl Nasze Miasto