O tym, że Marco Paixao będzie grał w Lechii Gdańsk było wiadomo od 8 stycznia. Wcześniej media rozpisywały się o tym, że Portugalczyk może trafić do Wisły Kraków, bo przecież pracuje tam Tadeusz Pawłowski. Rzekomych tetsów pod Wawelem nie było, a Pawłowski przyznał, że Paixao to dla „Białej Gwiazdy” zbyt drogi temat.
Portugalczyk to napastnik, który w polskiej lidze robi różnicę. Jeśli jest oczywiście w formie. Nad Wisłą markę Marco ma wciąż dobrą, chociaż gdyby spojrzeć na jego statystyki z ostatnich dwóch sezonów- trwającego i poprzedniego - to wyliczyliśmy, że gola strzelał co 295 minut... Jeśli jednak wróci do formy z rozgrywek 2013/2014, to Lechia będzie miała z niego pociechę.
Tymczasem w weekend okazało się, że do Lechii przejdzie również Flavio Paixao, czego nie spodziewał się nikt w Śląsku.
- Tak, wiem o tym, że podpisał - to znaczy dowiedziałem się pięć minut temu - powiedział nam wyraźnie zdenerwowany szkoleniowiec Śląska. Nie chciał szerzej komentować sprawy. Powiedział, że musi się zastanowić, co z tym robić dalej.
Jeszcze w czwartek, gdy wrocławianie wrócili do treningów, na spotkaniu z dziennikarzami Szukiełowicz był pewny, że żaden z zawodników, którym kończą się w czerwcu umowy, nie będą bez jego wiedzy rozmawiać z rywalami.
- Prosiłem, aby bez mojej wiedzy niczego nie podpisywali. Jeżeli, któryś z nich będzie miał propozycję z zagranicy, nie będziemy robić problemów. Jeśli jednak pojawią się oferty z polskich klubów, prosiłem, aby WKS miał pierwszeństwo w rozmowach. Wszyscy obiecali, że tak zrobią - mówił wówczas trener.
Stało się jednak zupełnie inaczej.
Za tym transferem stoi piłkarski menadżer Daniel Weber, który wcześniej sprowadził do Gdańska Sebastiana Milę, a kilka dni temu Marco Paixao. Co ciekawe przy przenosinach Marco do Trójmiasta mocno zaskoczony był jego dotychczasowy agent Ricardo Alonso, który na łamach Super Expressu twierdził, że w tym samym czasie negocjował umowę z Lechem i ma wyłączność na reprezentowanie tego zawodnika.
Co zrobi teraz klub?
Oczywiście Flavio nie miał żadnego obowiązku informować kogokolwiek o swoich rozmowach z Lechią. Z formalnego punku widzenia nic mu nie można zarzucić, bo od 1 stycznia - na pół roku przed wygaśnięciem umowy - mógł rozmawiać z kim chciał. Z drugiej strony miał dać słowo trenerowi, a przecież trzeba też pamiętać, że wcześniej Śląsk cierpliwie czekał, aż wyjaśni się sprawa jego certyfikatu, który nie mógł dotrzeć z Iranu. Jak widać w dzisiejszym futbolu nie ma sentymentów.
Śląsk - kiedy się już otrząśnie - może próbować sprzedać Flavio już teraz i chociaż trochę na nim zarobić. Szukiełowicz może też stawiać na Portugalczyka do końca sezonu. Tylko czy będzie chciał stawiać mu na zawodnika, który - ponoć - złamał dane mu słowo?
Winny jest sobie jednak też trochę sam Śląsk, który zwleka do ostatniej chwili, by negocjować nowe kontrakty. No to są tego efekty.
Bracia Paixao znów zagrają w jednym klubie, tym razem w Lechii. "Mogą ponownie być bramkostrzelni"
Źródło:Press Focus/x-news
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?