Spis treści
Pomysł powstał przy okazji utworzenia nowych województw
Pomysł założenia grupy zrodził się pod koniec 1975 roku, kiedy to podział administracyjny, w wyniku, którego powstały dwa nowe województwa: jeleniogórskie i wałbrzyskie, i rosnący ruch turystyczny zmusił Radę Naczelną Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego do działania. I tak w listopadzie 1976 roku, na Zamku Książ uroczyście rozpoczęto działalność dwóch nowych oddziałów: Karkonoskiego i Wałbrzysko-Kłodzkiego, którego pierwszym naczelnikiem został Stanisław Zontek.
Początkowo zadaniem ratowników było prowadzenie dyżurów w okresie zimowym w schroniskach Gór Kamiennych, Sowich, Orlickich i Masywu Śnieżnika. Jednak stały rozwój turystyki amatorskiej i kwalifikowanej na obszarze działania Grupy Sudeckiej GOPR spowodował, że obecnie ratownicy pełnią służbę przez cały rok. Na początku wszystkie naczelnictwa miały swoją siedzibę w jednym małym pokoju.
- Ze sprzętem również nie było kolorowo. Dziś po otrzymaniu wezwania, nadajnik GPS, który znajduje się w każdym telefonie komórkowym, namierza osobę dzwoniącą. W tamtych czasach, a mówimy tu o latach 70-tych, korzystało się z pomocy schronisk górskich czy domów wczasowych. Musieliśmy działać szybko, a do poszukiwań poza bardzo dużym radiem, mieliśmy tylko latarki, własne nogi i rozeznanie terenu – wspominał nam przy okazj 40-lecia grupy, Jan Gembrowski, emerytowany GOPR-owiec.
Ratownicy nie zawsze dotrą na czas
Teren do zabezpieczenia był spory, ponieważ mowa tutaj o 1600 km szlaków pieszych, rowerowych i narciarskich, na łącznej powierzchni 2500 km kwadratowych. Ratownicy, choć wielokrotnie nagradzani medalami za odwagę i pomoc, niestety nie zawsze są w stanie dotrzeć na czas.
- Miałem takie zdarzenie pod Śnieżką, gdzie pewien człowiek dostał zawału serca. GOPR wezwano za późno. Mówi się, że potrzebę pomocy powinno się zgłosić maksymalnie do czterech minut. W tym wypadku było to prawie dziesięć. Reanimowałem tego mężczyznę, jednak nic nie mogłem już zrobić. Przeżywałem to strasznie. W górach trzeba reagować natychmiast, nie ma czasu na ani choćby chwilę zawahania – opowiadał Jan Gembrowski.
Kiedy ratownicy otrzymali zawiadomienie o zaginięciu dwóch mężczyzn w Ziębicach, sytuacja wydawała się tragiczna. Turystów nie było już niemal od tygodnia, jedynym śladem, jaki po sobie zostawili były dokumenty w domu wczasowym, gdzie mieszkali. Okazało się, że pechowi wycieczkowicze wpadli do sztolni znajdującej się w pobliżu zakładów przemysłowych. Pomimo tego, że widzieli światło, nie byli wstanie wydostać się na powierzchnię, z powodu sypkiego podłoża. Pili własny mocz, żeby przeżyć. Ciche, przypominające skowyt zwierzęcia wezwanie pomocy usłyszał jeden z pracowników GOPR-u, który wyciągnął niemających już nadziei.
Większość z ratowników za swoją pracę nie otrzymuje pieniędzy, zawsze są gotowi stawić się na wezwanie, zgodnie z przyrzeczeniem: póki zdrów będę, na każde wezwanie Naczelnika lub Jego Zastępcy – bez względu na porę roku, dnia i stan pogody – stawię się w oznaczonym miejscu i godzinie i udam się w góry celem niesienia pomocy ludziom jej potrzebującym.
Z dniem 1 stycznia 2020 roku Grupa Wałbrzysko-Kłodzka GOPR zmieniła oficjalnie nazwę na Grupa Sudecka. Nowa nazwa ma pomóc w działalności ratowniczej naszej grupy funkcjonującej w Sudetach Środkowych i Wschodnich.
Potężne ulewy i gradobicia. Strażacy walczyli żywiołem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?